Tydzień temu w drodze do sklepu, w którym pracuję jako zastępca kierownika, miałem nieoczekiwany wypadek, przez co byłem zmuszony wziąć urlop na żądanie i opuścić jeden dzień z życia sklepu. Mimo, że miejsce mojej pracy znajduje się blisko centrum Kielc, zastępca kierownika sklepu Kielce, jako mieszkaniec niewielkiej miejscowości jestem zmuszony codziennie dojeżdżać ponad dwadzieścia kilometrów do pracy. Czasem ta podróż bardzo mi przeszkadza, jednak w gruncie rzeczy nie mam nic przeciwko półgodzinnej jeździe autem, podczas której mam czas na przemyślenie wszystkich aktualnych problemów i niejasności.
W zeszły czwartek, jadąc do pracy i jak zwykle skupiając się bardziej na rozmyślaniach niż na drodze (trasa, którą jeżdżę jest bardzo spokojna i mało uczęszczana), nie zdążyłem odpowiednio szybko wyhamować przed sarną, która niespodziewanie wyskoczyła na jezdnię. Uderzenie było silne, a zwierzę poleciało kilkanaście metrów do przodu. Połowa mojego samochodu była bardzo poważnie uszkodzona, jednak mi na szczęście nic się nie stało. Dzięki Bogu, tego ranka pamiętałem o zapięciu pasów, co niestety nie zawsze ma miejsce. Zanim zdążyłem na dobre uspokoić nerwy, wysiąść z samochodu i zacząć organizować jakąś pomoc, nieopodal mojego auta zatrzymały się dwa inne pojazdy, których kierowcy oferowali swoją pomoc. Jeden, widząc, że wyraźnie jestem w szoku, bez pytania zadzwonił na policję i po karetkę. Po około dziesięciu minutach przyjechały wezwane służby, a ja do tego czasu oprzytomniałem na tyle, by świadomie zadzwonić do swojego ubezpieczyciela. Po tym wypadku obiecałem sobie, że nigdy więcej nie zamyślę się tak bardzo podczas jazdy autem i zawsze będę zapinał pasy. Od tego może zależeć moje życie!
Dodaj komentarz