Przekleństwo i błogosławieństwo

Przekleństwo i błogosławieństwo

Jestem zastępcą kierownika sklepu w dużym markecie położonym nieopodal Jasnej Góry. Można powiedzieć, że nasz sklep znajduje się najbliżej tego religijnego centrum, jak tylko się da, nie wkraczając jednocześnie w dobry smak i zakłócanie uświęconej atmosfery. Nasza lokalizacja jest jednocześnie i błogosławieństwem i ogromną zmorą. Dzięki rzeszom pielgrzymów przybywających w każdym roku do sanktuarium, nasz sklep osiąga wysokie wyniki sprzedażowe, na czym zyskuje i nasz właściciel i każdy z pracowników. Podejrzewam, że jako sprzedawcy nie mamy co narzekać na nasze miesięczne pensje, chociaż wiadomo, że tak naprawdę nigdy nie jest za dużo i zawsze mogłoby być więcej. Na stanowisku zastępcy kierownika sklepu, zastępca kierownika sklepu Częstochowa, zarabiam ponad dwa i pół tysiąca netto miesięcznie.

Z drugiej strony, bliska odległość do Jasnej Góry sprawia, że drzwi naszego marketu są niemal cały czas otwarte, a my, czyli personel sklepu, nie nadążamy za uporządkowywaniem artykułów na półkach i czuwaniem nad tym, co dzieje się między półkami. Założyliśmy już nawet kamerę, jednak w tłumie, który nierzadko przesiaduje w przestrzeni sklepu, trudno znaleźć tego, który podwędził batonik lub wcisnął do torby paczkę cukierków. Drobne kradzieże to u nas norma. Wydawałoby się, że tłum przybywający w celach modlitewnych ma najczystsze z możliwych zamiarów – starsze babcie lub dorosłe osoby na pewno mają, jednak wśród nich znajdzie się kilku młodszych łobuziaków, o słabo wykształtowanym poczuciu moralności. Mimo braków w asortymencie, czyli ginącego towaru, nasz sklep prosperuje naprawdę nieźle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola oznaczone gwiazdką (*) są wymagane.

logo